Ale cud, jest dla mnie miejsce
– Skąd wiesz, że mnie przyjmą na detoks?- zadaje mi pytanie młody chłopak kilka dniu wcześniej podjął decyzję, nie chcę tak żyć. Nie chcę spać na mrozie w styczniu w skafandrze pod balkonami, nie chcę spać na wyrzuconych tapczanach przy śmietnikach, nie chcę spać w bunkrach ani na przystankach tramwajowych, nie chcę pchać wózka dziecięcego z różnymi śmieciami, nie chcę nie mieć gdzie się umyć i ubrać, aby pójść na mszę święta, nie chcę pić, nie chcę tak dłużej
– Przyjmą, przyjmą, tylko musimy się dobrze przygotować. Wszystko będzie dobrze, przygotujemy się tylko pamiętaj musisz mieć zero na alkomacie, bo inaczej nic się nie uda, resztę zostawmy Jezusowi.
W przeddzień wyjazdu była spowiedź i zapamiętane chyba na zawsze słowo, które padło podczas niej, głośno wypowiedziane do mnie przez mężczyznę w kościele gdy wracał do ławki -Czy wiesz, że ksiądz mi powiedział, ze Jezus jest najlepszym Przyjacielem!!! Tak, tego pamiętnego dnia nawet organista jakby wiedział, o co chodzi zaintonował na rozpoczęcie Eucharystii pieśń „Pan kiedyś stanął na brzegu”, tę, którą pamiętnego dnia spotkania po raz pierwszy modliliśmy się przy śmietniku o Ducha Świętego. W przeddzień wyjazdu było już tak jakby wszystko było przygotowane i samo się układało, a my tylko musieliśmy podjąć i pokonywać kolejne etapy tej drogi, a reszta już sama się układała.
Następnego dnia na dworze -10, brrr zimno i wieje przenikliwy wiatr. Pobudka o 5 rano, po to aby o 5:30 wspólnie wyruszyć z miasta i być pierwszymi. Przed przychodnią nie ma ludzi, będziemy stali aż to otwarcia. Widząc to inni gdzieś poukrywani w samochodach też wychodzą tworząc za nami kolejkę. Udało się, jesteśmy pierwsi. Przestępujemy z nogi na nogę, godzina stania mija. Pierwsi w rejestracji, pierwsi u pielęgniarki, potem kolejka do lekarza, który przyjmuje od 9:00 i pomiar alkoholu. – Proszę dmuchnąć, solidnie.
Zero w alkomacie to jakbyśmy pokonali pierwszy bardzo wysoki stopień przeszkody, ot cud, po takim piciu, że mam zero – mówi mężczyzna, ale widać że go zaczyna potężnie brać, trzęsą się ręce, twarz, chodzi cały nerwowy. Organizm zaczyna się przypominać, że nie dostał codziennej dawki alkoholu.
Po lekarce przychodzili kolej na lekarza na Izbie przyjęć, i wszystko idzie do dobrze, do momentu kiedy pielęgniarka na Izbie przyjęć mówi biorąc skierowanie na detoks i zaglądając w głębokości komputerowych informacji – Nie ma miejsca!
Patrzymy się na siebie! Tyle przygotowań i taka decyzja, nie łatwa, decyzja z wyborem tylko w jedną stronę – chcę zacząć żyć inaczej, bez alkoholu, bez wózka złomu i z Bogiem. Chodzę po korytarzu Izby przyjęć, mężczyzna siedzi z pielęgniarką w\przy biurku – Nie ma miejsca dudni w uszach! Panie Jezu, przecież tak być nie może! Nagle pielęgniarka podnosi głowę znad komputera, patrzy się na mężczyznę głośno mówiąc – JEST MIEJSCE!
Mężczyzna odkłada dygoczącą się ręką kubek z wodą i widać jakby z niego powietrze uszło. Wstaje i idzie do mnie na korytarz mówiąc – Widziałaś! Normalnie cud się stał, jest dla mnie miejsce! I zaczyna się nowe, kolejny pamiętny dzień po modlitwie o Ducha Świętego, dzień pójścia w nowe, pierwszy dzień nie picia, zero alkoholu we krwi.
Dzisiaj mijają dwa lata, kiedy świętujemy dwa lata od tego dnia. Podjąć decyzję na zmianę życia to jedno, ale drugie to trzeba zacząć to robić, a więc zaczyna się wysiłek i walka, a Bóg czyni cuda. Pamiętamy wiele jego szczegółów i cuda, które jest wydarzyły, te niezależne od nas. – Skąd wiesz, że mnie przyjmą na detoks? nie wiedziałam, ale wierzyłam, że tak będzie.
Wydarzyło się naprawdę/ 22. 01.2018 /
Niech Jezus będzie uwielbiony