Nie jesteśmy sami
– Nie chcę umierać na ulicy, zobacz mam ataki padaczki alkoholowej, zobacz jak wyglądam, ja chcę żyć, ostatnio ledwie mnie wyratowali – mówi młody mężczyzna siedząc na prowadzących donikąd betonowych schodach razem ze swoją koleżanką z ulicy. Zrobimy to razem, zmienimy to, uda się. Stoję i słucham.
Nagle zza płotu odzywają się głosy. Nikogo nie widać, stoi tylko duży śmietnik i słychać te głosy- im się nie uda, im się nie uda!
Dwóch bezdomnych słuchając dopowiada niczym złe echo, nie uda, nie uda.
– Chcesz zobaczyć gdzie mieszkamy? Tak chcę, I pojechaliśmy kawałek dalej. Tuż obok uczęszczana ulica, a za bramą bezdomność, bez dachu nad głową, bez podłogi, na ziemi.
– Chcecie przed wyjazdem pojechać do Jezusa? Tak, chcemy! I pojechaliśmy do kaplicy adoracji.
Mężczyzna klęknął tuż przed Jezusem i zaczął głośno krzyczeć – Jezu, jadę zmienić swoje życie, pomóż mi, JEZU! W kaplicy we wszystkich ławkach siedzieli ludzie modląc się w swoich intencjach i jednocześnie uczestnicząc w tej głęboko zapadającej w serce modlitwie- JEZU pomóż mi ( krzyk)! Pożegnania przed kościołem i jazda samochodem, w której z każdym kilometrem wybór stawał się coraz silniejszy.
Uda się? Czy nie uda?
Szpital odmówił przyjęcia. Ale pojechaliśmy dalej!
W trakcie spisywania tego świadectwa zadzwonił telefon, kobieta, opowiada o sobie i o mężczyźnie, skąd ma to niezwykłe wyczucie czasu? Minęły dwa lata a my nadal rozmawiamy! Jezus czyni wielkie rzeczy, nie jesteśmy sami!
Wydarzyło się naprawdę, 15. 06.2018/ 15.01.2020 /
Niech Jezus będzie uwielbiony!