JESUS on the street #74 / God be born in all your darkness
Let God be born in all your darkness. Where there is darkness let there be light. I felt these words specially, unusually, and so personally, when on the second day of Christmas, we took what was on the tables and went to one man who lived with four others to share what was there. It was a squat, you had to look under your feet, what you were stepping on, where you were going, what you were leaning against so you wouldn’t slip and so you could get there. Entering. A dark room, a burrow. The one we came to has broken ribs, you can see that he is in pain. The others are lying on their beds, so tired of alcohol. Maybe not so much drunk, but the whole state of their health is terrible, one no longer gets out of bed at all. he has diabetes and other diseases on top of that. But there is this thought, when we give food we ask ourselves – do you want to pray? We sing a carol, and they want to join in. We stand, aside the one who couldn’t stand up, we all catch each other’s hands, the priest begins to intone and we start singing – God is born, power breaks forth ! All together in one voice and as much as we had strength. It was an extraordinary situation. May God be born in all your darkness.
Testimony by Ania Wyrzykowska 26.12.2017
Translation by Paweł Zawal
JEZUS na ulicy #74 / Bóg niech się narodzi w każdej twojej ciemności
Niech Bóg narodzi się w każdej twojej ciemności. Tam gdzieś ciemność niech zapanuje światło. Te słowa odczułam specjalnie, niezwykle, i tak bardzo osobiście, kiedy w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, zabraliśmy, co było na stołach i pojechaliśmy do jednego mężczyzny, który mieszkał z czterema innymi, podzielić się tym co było. Melina, trzeba było patrzeć pod nogi, na co się stąpa, gdzie się idzie, o co się opiera, żeby się nie poślizgnąć i żeby dojść. Wchodzimy. Pokój ciemny, nora. Ten, do którego przyszliśmy ma połamane żebra widać, że cierpi. Pozostali leżą na łóżkach, tak są zmęczeni alkoholem. Może nie tyle pijani co cały stan ich zdrowia ich jest okropny, jeden już wcale z łóżka nie wstaję. ma do tego cukrzycę i inne choroby. Ale jest ta myśl, kiedy dajemy jedzenia pytamy się – chcecie się pomodlić? Śpiewamy kolędę, a oni chcą. Stoimy, ten kto leży ten leży, łapiemy się wszyscy za ręce, ksiądz zaczyna intonować i zaczynamy śpiewać – Bóg się rodzi moc truchleje ! Wszyscy razem jednym głosem i tyle ile sił mieliśmy. To była niezwykła sytuacja. Niech Bóg się rodzi w każdej twojej ciemności.
świadectwo Ania Wyrzykowska 26.12.2017