Mary and Me. A Marian testimony – Natalia

Mary and Me. A Marian testimony – Natalia

Mary was in my life from the very beginning. It was my grandmother who used to kneel with me and show me how to put rose-scented beads in my hand. It was with her that we knelt every day in front of the picture of Our Lady and Child apologizing, thanking, and asking for intercession. Even today, when I am grown up, at the end of the prayer I repeat the words that my grandmother taught me – „Good night, Mommy, because I am going to bed, because tomorrow I have to get up again in the morning. Calmly, quietly, I will sleep through the night. Good night, Mommy. Good night, Mommy. May Your grace, faith and power always be with me.

Mary is constantly present in my life. I love to talk to her, as I mentioned earlier, turning the beads in my rosary. I love to sing Marian songs. Often even in everyday life, while cooking or doing something I sing to myself. During this time my fears and anxieties go away. These Marian songs are a kind of solace for me.

I had such a situation as a child. I was playing with a friend in the yard and her grandmother called her.  I was about four years old at the time. We had just moved to the village with my mom and dad. I was playing with this neighbor and her grandmother called her to come home, because she was going to church. I ask her why she’s going to church, but my friend says – Well, there’s a rosary prayer!  She didn’t have to tell me twice. I didn’t even tell my parents, so I quickly ran to the church, which was about two kilometers away, undressed, unwashed, in torn tights and a dirty dress. The whole village was looking for me. My parents were out of their minds, they couldn’t find me, and suddenly someone there told my parents that they had seen me going to church. I came back from the church and they were worried, upset, you know, we had a conversation. Mom didn’t scream at me then, and I say to her – Mom, but I was only praying on the rosary.

There were all kinds of situations in my life. There was also a period where I was angry, where I was doubtful. It was a period where my brother got cancer and died. I was angry at that time. I was reproaching my Mary, why my requests were not heard, why she did not listen to me, why she did not help. At that time we were supposed to go on a pilgrimage to Czestochowa with my brother. Unfortunately, when it turned out that I would have to go alone because he had died, I was very much against it. I only went on the pilgrimage because I didn’t want to waste the money my parents had paid for it. As I said, I was disappointed. On the eighth day in Czestochowa I knelt before the picture of Our Lady of Czestochowa and burst into tears. I asked myself why all this had happened? Why did no one listen to me?  I asked, I begged. Suddenly I felt warm, I stopped crying, I felt the presence of Mary. I heard her saying to me – Yes, your requests have been heard. You asked for help, you asked for your brother to be relieved.

I was a little confused, I didn’t really believe what I was hearing. Then I understood. That is how I was heard. I asked for relief for my brother. As time went on, it turned out that it was a relief for him. This death was a relief for him because if he had survived then his life would have been physically full of suffering, agony, grief. This death was a deliverance from pain and agony for him.

 Another situation. When I gave birth to my first daughter, the labor was long and hard, I couldn’t stand it anymore. I began to doubt, but when I felt so bad and weak I began to pray the rosary and said, 'Our Lady of Czestochowa, I can’t do it anymore, I can’t stand it, and you know that after 15 hours when I finally began to pray aloud, to talk to Mary, the birth ended within half an hour. I felt then that this relief was brought to me by Her.

The other situation I can think of is quite recent.  I had a harder time in my life. Health problems, financial problems, some family problems. At that time I was in hospital, visiting a doctor. A friend accompanied me as an interpreter. After the visit we left the hospital and she said to me that she had been thinking about me, praying for me and that she wanted to give me something. She wants me to always have this with me, that she also got this from someone and it helped her a lot in her life. You know what I got? She gave me a picture of Our Lady of Medjugorie. Well, it couldn’t be otherwise, Mother again. After that meeting, after that conversation with that friend, I relaxed a little bit. I let it go, I stopped thinking so much, thinking, and you know, everything began to calm down, everything began to work out. Somewhere those health problems started to disappear, to calm down. The financial situation somewhere also started to improve. The worries and troubles all slowly started to go away.

I believe in it, I believe that she is always with me, that she helps me, that she intercedes for me. Of course, like everyone else, we sometimes have weaker and worse moments, but she had it tough, she also sacrificed a lot in her life, she also suffered, but she showed that she obeyed God, that she believed. She is such a model, she is such a role model. She is very strong. Maybe I will end here, because I will probably talk too much tomorrow (joy).

Testimony by Natalia Nowak, 25.03.2022

Translation by Paweł Zawal

Maryja w moim życiu była od samego początku. To moja babcia klękała ze mną i pokazywała jak przekładać wówczas wtedy dla mnie w dłoni koraliki pachnące różą. To z nią codziennie klękałyśmy przed obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem przepraszając, dziękując i prosząc o wstawiennictwo. Do dzisiaj nawet, gdy już jestem dorosła na zakończenie modlitwy powtarzam słowa, których nauczyła mnie babcia – ” Dobranoc ci Matuś, bo już idę spać, bo jutro raniutko znowu muszę wstać. Spokojnie, cichutko prześpię całą noc. Dobranoc ci Matuś Matuś Dobranoc. Niech zawsze ze mną będzie Twoja łaska, wiara i moc”.

Maryja jest ciągle obecna w moim życiu. Uwielbiam z Nią rozmawiać, tak jak wspomniałem wcześniej przekładając koraliki w różańcu. Uwielbiam śpiewać pieśni maryjne. Często tak w codziennym nawet życiu, gotując robiąc coś się śpiewam sobie. Odchodzą na tym czas ode mnie obawy, lęki. Te pieśni maryjne są dla mnie jakimś ukojeniem.

Miałam, jako dziecko taką sytuację. Bawiłam się ze znajomą na podwórku i jej babcia ją zawołała, ja miałam wtedy chyba 4 lat.  Dopiero, co przeprowadziliśmy się na wieś z mamą z tatą. Bawiłam się z tą sąsiadką i jej babcia zawołała ją do domu, że ma przyjść, bo ona idzie do kościoła. Ja się pytam jej, po co ona idzie tego kościoła, ale ta koleżanka moja mówi – No przecież jest różaniec!  To mi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Ja nawet nie informując moich rodziców szybko, żeby tylko zdążyć do kościoła wtedy było tak ze 2 km, nieprzebrana, nieumyta, w podartych rajstopach, w brudnej sukience pobiegłam do tego kościoła. Co się wtedy działo, cała wieś mnie szukała. Rodzice odchodzili od zmysłów, nie mogli mnie znaleźć, a nagle ktoś tam powiedział rodzicom, że widział mnie jak szłam do kościoła. Wróciłam z tego kościoła oni zmartwieni, zdenerwowani, wiadomo rozmowa. Mama tam nie krzyczała, a ja do niej mówię – mamo, ale ja tylko byłam na różańcu.

 Różne sytuacje były w moim życiu. Był też okres, gdzie byłam zła, gdzie byłam zwątpiona. To był okres, gdzie mój brat zachorował na raka, zmarł. Byłam wtedy wściekła. Robiłam wyrzuty mojej Maryi, dlaczego moją prośby nie były wysłuchane, dlaczego Ona mnie nie wysłuchała, dlaczego nie pomogła. W ten czas mieliśmy iść na pielgrzymkę do Częstochowy z bratem. Niestety jak się okazało, że będę musiała iść sama, bo on zmarł, byłam bardzo temu przeciwna. Poszłam na tą pielgrzymkę tylko i wyłącznie, dlatego że szkoda mi było pieniędzy, które rodzice zapłacili. nie czułam takiej potrzeby. Tak jak mówię byłam wtedy zawiedziona. W Częstochowie na ósmy dzień uklękłam przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej rozpłakałam się. Zapytałam się, dlaczego? dlaczego to wszystko się stało? Dlaczego mnie nikt nie słuchał?  Prosiłam, błagałam. Nagle zrobiło mi się ciepło, przestałam płakać, poczułam tą obecność Maryi. Usłyszałam jak mówi do mnie – Tak, twoje prośby zostały wysłuchane. Prosiłaś o pomoc prosiłaś o to żeby ulżyć twojemu bratu.

Ja wtedy trochę byłam zmieszana, nie do końca wierzyłam w to, co słyszałam. Później zrozumiałam. Tak wysłuchano mnie. Prosiłam o to żeby ulżyć mojemu bratu. Z biegiem czasu okazało się, że to była ulga dla niego. Ta śmierć była dla niego ulgą, bo gdyby przeżył to jego życie byłoby fizycznie pełne cierpienia, męki, żalu. Ta śmierć była dla niego wybawieniem od bólu i męki.

 Inna sytuacja. Kiedy rodziłam córkę pierwszą poród był długi i ciężki, już nie wytrzymywałam. Zaczęłam już wątpić, ale jak już tak się bardzo źle słabo czułam to zacząłem odmawiać różaniec i powiedziałam – Matko Boska Częstochowska, ja już nie dam rady, ja nie wytrzymam i wiecie, że po 15 godzinach nagle jak zaczęłam się w końcu na głos modlić, na głos rozmawiać z Maryją, do pół godziny poród się zakończył, na szczęście pozytywnie wszystko w porządku. Czułam wtedy, że tą ulgę przyniosła mi Ona.

Inna sytuacja, o której tak mogę wspomnieć to zupełnie niedawno.  Miałam taki cięższy okres w moim życiu. Problemy ze zdrowiem, problemy finansowe, problemy gdzieś tam jakieś rodzinne. Byłam wtedy w szpitalu na wizycie u lekarza. W tej wizycie towarzyszyła mi znajoma jako tłumacz. Po wizycie wyszliśmy ze szpitala i ona do mnie mówi, że tak myślała o mnie, modliła się za mnie i że chce mi coś dać, chce mi coś dać. Chce,  żebym to zawsze miała przy sobie, że ona też to dostała od kogoś i bardzo jej to pomogło w życiu. Wiecie co dostałam ? Dostałam od niej obrazek Matki Boskiej z Medjugorie. No nie mogło być inaczej znowu Matka. Po tamtym spotkaniu, po tamtej rozmowie z tą znajomą odpuściłam sobie trochę. Odpuściłam, przestałam tak bardzo dużo myśleć, zastanawiać się i wiecie, że zaczęło się wszystko uspokajać, zaczęło się wszystko układać. Gdzieś tam te problemy zdrowotne zaczęły się zanikać, uspokajać się. Sytuacja finansowa gdzieś tam zaczęła się też poprawiać. Zmartwienia kłopoty wszystko powoli zaczęło odchodzić.

Wierzę w to, wierzę w to, że Ona zawsze jest ze mną, że Ona mi pomaga, że się wstawia za mną. Wiadomo jak każdy czasami mamy słabsze, gorsze momenty i chwile, ale Ona sama też nie miała lekko tak, też poświęciła wiele w swoim życiu, też cierpiała, ale pokazała, że jest posłuszna Bogu, że wierzy. Ona jest takim wzorem, Ona jest takim wzorem. Jest bardzo silna Może na tym zakończę, bo chyba za dużo się jutro z rozgadałam ( radość ).

świadectwo Natalia Nowak, 25.03.2022