#świadectwo / Złote obrączki

#świadectwo / Złote obrączki

– Chcesz złotą obrączkę?- Słyszę pewnego razu przy kawie- jednocześnie pudełko z kosztownościami otwiera się a ja mam w ręku jedną złotą obrączkę. – Weź przymierz!

Mam już ją w ręce, zakładam na palce, na jeden na drugi, taka zabawa, ale cały czas myślę, po co mi jedna złota obrączka? Mam ją spieniężyć a pieniądze rozdać ubogim? Jakoś jednak nie czuję takiego ponaglenia. – Nie wezmę jej, nie wiem dlaczego, ale niech ona zostanie w tym pudełeczku.

Minęło kilka miesięcy. Trwają przygotowania do ślubu dwóch bezdomnych. Siedzę obok młodych w ławce, czekamy na rozpoczęcie mszy świętej. A mnie jakby coś obudziło pytaniem- A macie obrączki?

Sama się sobie zadziwiłam tym pytaniem, ślub? obrączki? bezdomni? skąd oni by mogli je mieć? – Przecież wiesz, że nie mamy!

Wiem, nie była to odkrywcza odpowiedz, ale samo pytanie i zarazem odpowiedź obudziły we mnie obraz pudełko z kosztownościami i obrączka. Przecież kilka miesięcy temu miałam dostać obrączkę!!! Czyżby to była ta obrączka? No tak, ale potrzebujemy na ślub dwie obrączki, inaczej to nie przejdzie. Jak by to było, gdyby pan młody nałożył obrączkę, a sam by jej nie dostał? Po tym oświeceniu w czasie mszy wiedziałam jednak, że na pewno muszę iść znowu na kawę i to jak najszybciej. Ponieważ to była niedzielna msza święta, więc na kawę umówiłam się na poniedziałek.

Siedzę popijam kawę i wiem jedno, muszę zapytać o tę obrączkę, a co lepsze byłoby jeśli by się one rozmnożyły. – Czy sprawa z tą obrączką jest jeszcze aktualna? Czy mogłabym jeszcze dostać tę obrączkę?- zadaję pytanie i czekam- Tylko mam mały problem, tak naprawdę to bym potrzebowała dla bezdomnych dwie obrączki, bo to na ich ślub. Jedna obrączka to za mało.

Mówię te słowa, i myślę sobie, no ładnie, takiej to dać palce, a ci zaraz rękę chce zabrać. Otwiera się ponownie pudełko z kosztownościami i na mojej ręce lądują dwie obrączki.

– Czy ty wiesz, że w niedzielę dzwoniłam do rodziny, bo chciałam rozdać te obrączki, ale nikt nie odbierał telefonu, więc jeszcze je mam. Gdyby odebrali, już by ich nie było.

Ja w jednej chwili zrozumiałam bardzo wiele, gdybym pierwszego razu wzięła tę jedną obrączkę i ją spieniężyła dla ubogich, teraz by nie było dwóch obrączek, gdyby rodzina odebrała telefon w niedzielę tez by ich już w poniedziałek nie było, gdybym przyszła później, też pewnie ich już by nie było, i gdybym nie zapytała się o te obrączki młodych przygotowujących się do ślubu, na pewno by tych obrączek nie mieli. Wiele pytań i wiele odpowiedzi, ależ Duch święty to wszystko poprowadził.

Za kilka dni umówiłam się razem z młodymi u złotnika na przymiarkę obrączek. Najpierw był wielkie przymierzanie białych sukienek i garniturów, później wylądowaliśmy u złotnika. Podali mi do potrzymania reklamówki wypełnione puszkami, z których dolatywał lekki zapach resztek niedopitego piwa, a sami zaczęli ustalać rozmiar obrączek i ich wypolerowanie. Znany złotnik lekko westchnął- pamiętasz jak przychodziłaś do mojego dziecka na ćwiczenia? nic się nie zmieniliśmy. Nigdy wcześniej razem nie rozmawialiśmy razem, a jednak po tylu latach nadal pamiętaliśmy się. Szłam wracając po tej wizycie z lecącymi po twarzy łzami, móc mieć takich przyjaciół, którzy ofiarują obrączki, którzy pamiętają cię po tylu latach, i być prowadzonym przez Najlepszego Przyjaciela, bo bez Niego żadne dobro by się nie wydarzyło.

Wydarzyło się naprawdę, 09/2018 /

Jezus niech będzie uwielbiony!