FAŁSZYWY KOŚCIÓŁ Według błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich
FAŁSZYWY KOŚCIÓŁ Według błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich
„Widziałem wiele obrzydliwości w najdrobniejszych szczegółach: rozpoznałem Rzym i widziałem uciskany Kościół oraz jego upadek wewnątrz i na zewnątrz.
Widziałem wielu ludzi, wśród których byli mędrcy, gromadzących się osobno na zielonej łące…
I pojawił się nowy kościół, w którym się zebrali.
Kościół ten był okrągły z szarą kopułą i gromadziło się tak wielu ludzi, że nie rozumiałem, jak budynek mógł ich wszystkich pomieścić.
Wyglądał jak cała wioska.
Jednak ten nowy kościół stawał się coraz bardziej ponury i czarny (na początku był po prostu szary), a wszystko, co się w nim działo, było jak czarna para.
Ta ciemność rozprzestrzeniała się na zewnątrz, a cała zieleń zwiędła.
Kilka okolicznych parafii ogarnęła ciemność i susza, a łąka, oddalona o wiele kilometrów, stała się niczym ciemne bagno.
Wtedy zobaczyłem kilka grup dobrze nastawionych ludzi biegnących na jedną stronę łąki, gdzie wciąż była zieleń i światło.
Nie potrafię znaleźć słów, by to opisać. Straszne, złowrogie, śmiercionośne działanie tego kościół.
Wszystka zieleń zwiędła, drzewa obumarły, ogrody straciły swój urok.
Widziałem, jak to się widzi w wizji, ciemność, która wywierała swój wpływ z wielkiej odległości.
Rozciągała się w każdym kierunku niczym czarna lina. Nie wiem, co stało się z ludźmi w tym kościele.
Wyglądało to tak, jakby pożerało ludzi: robiło się coraz czarniejsze, zupełnie jak węgiel do kucia i straszliwie się łuszczyło.
Po tym (po straszliwej wizji czarnego kościoła) zaprowadzono mnie do zielonego miejsca otoczonego murami, mniej więcej tak dużego jak cmentarz, który znajduje się tutaj przed bramą.
Położono mnie tam, jakbym siedział na podwyższonej ławce.
Nie wiedziałem, czy żyję, czy umarłem, ale miałem na sobie obszerną białą suknię.
Najstarszy z trójki powiedział do mnie: „Chwała Bogu!” Wciąż jest tu światło i zieleń.” Potem spadło z nieba, między mną a czarnym kościołem, niczym deszcz lśniących pereł i olśniewających drogocennych kamieni…
I jeden z moich towarzyszy rozkazał mi je przyjąć.
Potem odeszły.
Nie wiem, czy wszystkie odeszły; pamiętam tylko, że w wielkim niepokoju wywołanym przez czarny kościół nie miałem odwagi przyjąć drogocennych kamieni.
Ale kiedy Anioł wrócił do mnie, zapytał, czy je zebrałem, a ja odpowiedziałem, że nie.
Wtedy rozkazał mi to natychmiast uczynić.
Potem schyliłem się i znalazłem jeszcze trzy małe kamienie z twarzami wyrzeźbionymi jak kryształy.
Były ułożone w kolejności: pierwszy był niebieski, drugi jasnoczerwony, trzeci lśniąco i przejrzyście biały.
Zaniosłem je do dwóch pozostałych towarzyszy, którzy byli mniejsi od pierwszego, i, maszerując tam i z powrotem, pocierali je o siebie, tworząc najpiękniejsze kolory i najpiękniejsze promienie światła, które rozchodziły się Wszędzie.
Gdziekolwiek poszli, zieleń odradzała się, światło i życie rozprzestrzeniały się.
Zobaczyłem też z boku ponury kościół, który poniżał.
Nagle, po zielonej, rozświetlonej łące, rozlał się tłum, zmierzający w stronę świetlistej willi.
Po drugiej stronie czarnego kościoła wszystko wciąż pozostawało ponurą nocą.”
apostoł miłości apostołowie czasów ostatecznych apostołowie miłości apostołowie świętej miłosci bł. Anna Katarzyna Emmerich dzieło ewangelizacji ubogich i strapionych